niedziela, 23 listopada 2014

[KP] nie wiem ile papierosów dziennie wypalam...

...i nie wiem co dalej robić z tak mile rozpoczętym wieczorem
i nie wiem czy nie byłoby dobrze zamknąć się w szafie
i wyobrażać sobie że jest się zamkniętym w raju
że jest się szczęśliwszym od śliwek i że ma się wszechświat
w dupie na samym dnie dupy w dupie pancernej
za siedmioma dupami

Ruaraidh 'Ruar' Crawford
29, dyrektor, nauczyciel matematyki w klasie IV i V

To, że jest dyrektorem nie oznacza wcale, że się do tego nadaje. Rodzinny interes. Jedni muszą być prawnikami, inni lekarzami, a jemu przypadło w spadku udawanie porządnego. Jakby nie patrzeć, to ostatnia rzecz, którą potrafi. Na stanowisku dopiero od początku bieżącego roku szkolnego. Póki co bez większych zgrzytów z gronem pedagogicznym. Zamieszkuje apartament niedaleko internatu, jeździ starą, dwukołową maszyną, a w domu trzyma swoje własne, osobiste, dziewięćdziesięciocentymetrowe bydle rasy wilczarz irlandzki.


Zrozum proszę, że mówiąc odejdź, miałem na myśli teraz. Nie jutro, nie za tydzień. Wyjdź. Nie potrzebuję Twoich pogardliwych spojrzeń i milczenia. Sam potrafię przenikać myślami przez ściany, więc nie czuj się tutaj potrzebny. Gdzie byłeś, kiedy moje zatopione w szkarłacie dłonie dotykały martwych, zimnych członków? Gdzie byłeś, kiedy w popłochu opuszczałem mieszkanie, nie mając przy sobie nawet drobnych na bilet? Mówisz, że mogę liczyć na Twoje wsparcie, ale ono jest niczym w porównaniu z gamą moich przewinień. Gdybyś tylko wiedział o rozbitych szybach i sercach, zdewastowanych domach i ciałach, o złamanych obietnicach i palcach, może w końcu zrozumiałbyś, jak bezpodstawne są Twoje telefony. Zmieniłem numer, nie trudź się. Kraj również, więc nie czuj się przypadkiem wyróżniony. Zostaw mnie. Śpię nago, piję mleko wprost z kartonu i noszę tę samą kurtkę od sześciu lat. Spóźniam się zawsze, palę papierosy na mszy o osiemnastej i kradnę ser ze sklepu spożywczego na rogu. Nie mieszaj się w to, nie goń mnie i nie próbuj oswoić, bo wybiję Ci wszystkie zęby, jeden po drugim, a później Cię nimi nakarmię. I nie mów mi, że to co robię jest złe, bo nie ma we mnie nic, co wzięłoby Twoje (jakiekolwiek Twoje, choćby obce) zdanie pod uwagę.
Wracam do tamtego miasta, do tych ludzi i teraz to ja jestem obcy. Nikt nie pamięta, nikt nie kojarzy, wszyscy są ślepi na przeszłość, którą przecież wymalowaną mam na twarzy. A może ukryłem ją wewnątrz, upodliłem się na tyle, by tamte zdarzenia rozmyły się w gamie nowych, gorszych, bardziej przebrzydłych? Nie podchodź, bo znów zrobię Tobie krzywdę, rozetnę wargi niedopowiedzeniami, przysporzę zapalenia ucha każdym niezdrowym kłamstwem. I oczywiście, będę najbardziej pociągającą istotą na świecie, ale czy nie tak działa każdy drapieżnik, by posiąść swoją ofiarę?


36 komentarzy:

  1. Vinnie miał dobrą pamięć do twarzy. Można powiedzieć, że wręcz doskonałą. Pamiętał dyrektora z rozpoczęcia i kilku zajęć matematyki. Był pewny, że mężczyzna, którego widział na mieście, to on. Nie miał co do tego żadnych wątpliwości, szczególnie, że kojarzył jego kurtkę. Rudzielec zmniejszył trochę dystans i postanowił śledzić dyrektora. Ciekawiło go, gdzie mężczyzna się wybiera. To było o wiele ciekawsze niż szwendanie się po mieście bez celu. Zdecydowanie tak.
    Vincenta trochę zaskoczyło, kiedy matematyk zniknął za drzwiami gejowskiego baru. Ciekawie się zabawia w weekend, nie ma co. Rudzielec poprawił okulary i wszedł tam za nim.

    Vinnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. [Jasne, że chcę jeszcze z Tobą wątku, ponieważ bardzo lubię z Tobą pisać ;) I po cichu liczyłam na seks z dyrektorem, więc z chęcią wyślę go na dywanik w sprawie rozmawiania/przeszkadzania/nadużywania telefonu komórkowego na lekcji. Co Ty na to?]

    Jay

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wszyscy mieli tak łatwo z dostaniem się do klubu. Vincent musiał udowodnić, że jest pełnoletni. Rudzielec nie uważał to za coś złego. Pilnowano przynajmniej, aby nie plątali się tam gówniarze.
    Vinnie szybko namierzył nauczyciela w klubie. Ciekawiło go, czy dyrektor go kojarzy. Czas pokaże.
    - Można się przysiąść? - zapytał, uśmiechając się zadziornie do mężczyzny.

    Vinnie

    OdpowiedzUsuń
  4. To wszystko upewnia Vincenta w tym, że jednak nauczyciel go nie kojarzy. Bardzo ciekawie. Oj bardzo ciekawie. Trzeba ten fakt wykorzystać.
    - Bardzo mi miło - odpowiada, zajmując miejsce obok. Nie przepada za piwem, więc zamawia sobie słodkiego drinka. - Aż dziw, że nie byłeś kimś zajęty - rzuca Vinnie, chcąc sprowokować dyrektora. Jest to też po części prawda. Jak ten facet mógł siedzieć w tym barze przez chwilę i nie zostać przez nikogo poza nim zaczepiony.

    Vinnie

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Mam nadzieję, że będzie love ;) big love, hard love, trololo.]

    - Ale panie profesorze, została mi ostatnia czaszka do rozbicia i już kończę!
    Niestety, na profesora od wspaniałej i cudownej biologii nie działały takie wytłumaczenia. Już miał dość tego, że Jason cały czas gra na telefonie i nieważne było, czy słuchał, czy nie. Zazwyczaj nie słuchał, a pewnie powinien, jeśli chce uzyskać wysoki wynik z egzaminów. Tam, gdzie chciał w przyszłości pracować, nie wystarczą papiery z podrzędnego college'u.
    Żeby tak od razu na dywanik?, pomyślał, opuszczając klasę. Przynajmniej kazał mu się spakować. Istniała szansa, że dzisiaj już tam nie wróci. Były więc jakieś plusy.
    Usiadł pod drzwiami i uśmiechnął się do sekretarek. Ostatnio przebywał tu coraz częściej, może powinien zacząć popijać kawkę z tymi panami.
    W końcu wszedł do gabinetu i zamknął za sobą drzwi.
    - Ale ja naprawdę już kończyłem poziom, serio! - zaczął na wstępie. No bo po co najpierw powiedzieć "dzień dobry".

    Jay

    OdpowiedzUsuń
  6. ­­Ten sekret spodobał się Vincentowi. Rudzielec coraz bardziej przekonywał się, że polubi głos matematyka. Był tak seksowny.
    Po tym drobnym, ale jakże uroczym kłamstwie Vinnie mógł bezkarnie zajmować uwagę nauczyciela. Chociaż, czy to było kłamstwo? On tego tak nie widział. To było wyprzedzanie faktów.
    I w sumie dobrze, że Ruar go spławił.
    - Mogę to zmienić - zaproponował Vinnie, uśmiechając się kokieteryjnie.

    Vinnie

    OdpowiedzUsuń
  7. [pewnie, że wątek. Możliwe, że mam jakis pomysł, ewentualnei kilka koncepcji, które w całość można by jakoś poskładać.
    W karcie ujęłam, że Iwo unika dyrektora (dopiero zauważyłam, ze jest nim twój pan) bo mu podpada tym, ze jest wiele skarg na niego. Można więc coś z tym zrobić.
    Ewentualnie w życiu Iwo jest jeden, jedyny osobnik, który dominuje nad nim więc tutaj relacja łóżkowa.
    Wpadł mi też teraz dopiero pomysł bardziej składny by panowie sie znali z wcześniejszych czasów, przyjaźnili na pewnym poziomie, często spędzali czas przy alkoholu. Ruar mógłby być też tym, który ściągnął do szkoły Iwo, brakować mogło nauczyciela i po znajomości. Jeśli będzie ci pasować to i tą relację łóżkową można dołączyć]

    OdpowiedzUsuń
  8. - To bardzo proste - zaczął Vinnie. - Ty jesteś tu sam, ja też. Możemy razem bardzo przyjemnie spędzić ten dzień - dokończył, uśmiechając się kącikiem st, po czym dopił drinka. - I co ty na to, panie przystojny?
    Rudzielcowi bardzo podobało się, że może tak spokojnie rozmawiać ze swoim dyrektorem. Powoli w ogóle przestawał się przejmować tym, że jest to zasadniczo najważniejsza osoba w szkole. Carpe diem, jak to mówią.

    Vinnie

    OdpowiedzUsuń
  9. Wolne, nie wolne... Dyrektor musiał być dyspozycyjny. Kijowa robota, ale przynajmniej płacą.
    Jason usiadł na przeciwko niego, opierając się i westchnął. Opowiedział mu całą sytuację, oczywiście sprowadzając wszystko do tego, że to nauczyciel był winny. No bo przecież był, prawda? To on go tu wysłał, przerywając sobie zajęcia.
    Zmrużył oczy, słuchając go rady. Ale jak to? Tak po prostu? Miał tylko uważać, żeby nie dawać się przyłapać? No tak, tak, rozmawiał z dyrektorem nie raz i nie dwa, ale aż tak? Bez kozy, bez kazania? Nie żeby narzekał.
    - Okej, nie ma problemu. Postaram się, panie dyrektorze - zaakcentował ostatnie dwa słowa i uśmiechnął się.
    Nim wstał, zerknął na zegarek. Jeszcze trochę czasu zostało do końca lekcji, więc przejdzie się po coś do picia.
    - Dziękuję i do widzenia - uniósł się, machnął dłonią, u której palce złożone były w znak pokoju i skierował się zadowolony do drzwi.

    Jay

    OdpowiedzUsuń
  10. Vincent również płaci za swój alkohol i idzie za Ruarem. Coraz bardziej to wszystko mu się podoba.
    Bierze od mężczyzny jego kask. A to ci dopiero. Będzie miał dodatkowo przejażdżkę na motorze i bezkarne tulenie si do tego mężczyzny. Ciekawe, czy pojadą do jego domu, czy gdzieś do hotelu. Ciekawa kwestia.
    - Postaram się nie - zaśmiał się. Zanim ubrał kask, postanowił schować okulary. Jak dobrze, że zawsze nosił w swojej torbie futerał. Przydawało się to czasami.

    OdpowiedzUsuń
  11. [Jak najbardziej mogą znać się sprzed tych trzech lat, istotne tylko by się znali bo to wpłynie na zachowanie Iwo.
    Można by zacząć od tego, że jakiś uczeń lub kilku uczniów wpadło poskarżyć się dyrektorowi na Iwo, więc ten zaprosi go do swojego gabinetu, Carter będzie unikał pojawienia się bo w koncu wie co znów usłyszy. Ruar może jednak skądś go zgarnąć, więc i tak pogadanka u dyrka go nie ominie]

    OdpowiedzUsuń
  12. Już miał chwycić klamkę, już miał ją nacisnąć, już miał stąd iść, kiedy dyrektor się odezwał. Cholera, tak blisko, pomyślał rozpaczliwie, zaciskając wyciągnięte palce ku wymarzonej klamce.
    Spojrzał na niego przez ramię i westchnął. No tak, to oczywiste, że nie mogło się skończyć aż tak dobrze.
    - Okej, okej, w porządku, panie dyrektorze - uniósł łapki w geście obrony. - Zapewniam pana, że nauczyciel pochwali się najlepszymi przeprosinami w życiu.
    Dobra, to zabrzmiało źle, ale Jason nie miał czasu, aby dłużej się nad tym rozwodzić. Wrócił do klasy, przepraszał nauczyciela, który wyglądał na bardziej zszokowanego od grupy zajęciowej, a później wrócił z powrotem do gabinetu.
    Opadł na fotel i uśmiechnął się.
    - Załatwione - pochwalił się, zadowolony z siebie. Właściwie, było to nawet ciekawe "zadanie". Przypominało mu to jakże wspaniałą grę w butelkę, kiedy ktoś wybiera pytanie lub wyzwanie. - Co teraz?
    Chyba chciał więcej.

    Jay

    OdpowiedzUsuń
  13. Vinnie w ogóle nie przejmuje się tym, jak mężczyzna jechał. Wolał się go mocno trzymać niż rozglądać na boki. Tak bezpieczniej. A ta szybka jazda była ciekawym doświadczeniem. Obrazy, które udało mu się zobaczyć były tak ładnie rozmazane. Ciekawa impresja.
    - Dziękuję za przejażdżkę - uśmiecha się rudzielec. A jednak zajechali do domu pana dyrektora. To będzie ciekawe doświadczenie. Vincent był tego już pewien. Ubrał okulary. Wolał je nosić.

    Vinnie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Iwo przeklinał dzień w którym zgodził się pracować w tej szkole, toż to było najgorsze miejsce w jakie mógł trafić. Każdy dzień zaczynał od papierosa, który powinien go uspokoić...odstresować, ale już po pierwszych godzinach wiedział, że przed zajęciami powinien wypalić całą paczkę by pomogło.
    Dzisiejszy dzień przetrwał, chociaż słyszał pogłoski, że ktoś znów poleciał poskarżyć się dyrektorowi. Cudownie, czuł już w powietrzu, że Ruar tym razem będzie w gorszym humorze. Skończył już na dziś zajęcia i kierował się do wyjścia, lecz niestety nie dane było mu opuścić budynek. Szarpniecie w tył zaskakuje go, wbija wzrok w mężczyznę i sam aż uśmiecha się gdy widzi, że Ruar nie jest wkurzony. Może jednak będzie dobrze.
    - Nic im nie robię, lepiej się pomartw co Oni robią Mi – odpowiada spokojnie.- Mam wrażenie, że pierwszaki to idioci bez wyjątków – stwierdził z ciężkim westchnieniem.- Ostatnio musiałem jednej klasie wyjaśniać dokładnie temat z genetyki, rozmnażania by móc iść dalej programem. Chyba logiczne, że nerwy mi puściły – chciał się wybronić. Faktycznie, był mało cierpliwy i szybko doprowadzał do płaczu słabych psychicznie, ale doprawdy by w obecnych czasach nie wiedząc prawie nic o rozmnażaniu to trzeba być skrajnie głupim.

    OdpowiedzUsuń
  15. Trochę był zaskoczony tym, że dyrektor tak po prostu wychodzi i każe mu iść za sobą, ale co Jason miał tu do powiedzenia? I tak szef tej placówki oświatowej był dziwny i zupełnie inny niż ci, z którymi miał do czynienia wcześniej. Nie powinno go to już dziwić.
    Poszedł więc za nim, żegnając się ze sekretarkami. Milczał całą droga, idąc trochę z tyłu. To nie dlatego, że chciał popatrzeć na tyły… okej, może trochę. Wyrównał z nim jednak kroku, kiedy w jego twarz uderzył szary dym papierosowy. Nie lubił tego, więc wolał unikać. Spojrzał na niego i uśmiechnął się do siebie.
    - Dziękuję za świetną radę, panie dyrektorze. Okazała się ona być niesamowicie cenne i sądzę, że pan od biologii nie jest już na mnie zły – zdradził mu wesoło.
    Zastanawiał się, dokąd idą. A może Jay miał już wracać do szkoły? Nigdy nic nie wiadomo z tymi pracownikami…

    Jay

    OdpowiedzUsuń
  16. [Nasuwa się jedno pytanie, działamy?]
    Lasse

    OdpowiedzUsuń
  17. [Hm. Pomysły to moja pięta achillesowa. Mogła ich łączyć brudna przeszłość, krew na rękach, organy rozbite o ścianę.]
    Lasse

    OdpowiedzUsuń
  18. [♥ Ochy i achy również zostawiam i czekam na piękne rozpoczęcie.]

    Louis Tyler

    OdpowiedzUsuń
  19. Życiowa ironia kurczowo się go trzyma, bo miejsce, w którym miał znaleźć trochę spokoju, które miało stanowić dobrą odskocznię od szarej rzeczywistości, staje się codzienną udręką, kiedy okazuje się, że Crawford jest jego przełożonym. Znów góruje, jak zawsze zresztą, więc Tyler powinien szybko przywyknąć, jednak nie. Gdy tylko dostrzega go na korytarzu, wycofuje się i idzie w zupełnie inną stronę, przez co parokrotnie spóźnia się na własne lekcje; unika jakiegokolwiek kontaktu z nim z obawy, że wszystkie rany otworzą się jeszcze bardziej. I całkiem nieźle mu to idzie, do dzisiaj. Wszystko przez to, że kompletnie nie spodziewa się go tutaj spotkać. I masz, cały plan leży.
    Milczy zawzięcie, gdy słyszy jego przytyk. Nie zamierza wdawać się w idiotyczną dyskusję, która do niczego nie zmierza. Decyduje się jednak podejść i po cichu liczy na to, że nie okaże się to fatalnym w skutkach pomysłem.
    - Mi też nalej - wypowiada z pozornym spokojem, podsuwając swój kubek.

    OdpowiedzUsuń
  20. Widzi chwilę w której ten powoli przestaje udawać, że rusza go tak bardzo zachowanie Iwo i mimowolnie uśmiecha się na swój sposób. Dostrzega ten seksowny uśmiech, co tylko pogłębia zadowolenie, które przy kimś innym umiejętnie ukrywałby, teraz jednak nie ma powodu.
    Przylega plecami bardziej do ściany, ale i tak czuje ciepły oddech na skórze gdy pada pytanie, którego chyba wyczekiwał lecz nawet przed samym sobą nie przyzna się do tego.
    - masz już pomysł na karę? - wyciąga rękę i zaciska lekko palce na karku mężczyzny, masuje lekko skórę w tym miejscu.- co jeśli przypadnie mi to do gustu... stanę się jeszcze gorszy, dzieciaki nie będą miały lekko - prycha.

    OdpowiedzUsuń
  21. [Dzięki za komplementy. :P Przeczytałam Twoją KP. Jakiś dramat... w sensie w jego życiu. ;) Intrygujące. Przyznam, że jestem ciekawa jak Twoja postać się rozwinie.]\
    Lukas

    OdpowiedzUsuń
  22. [Pasuje mi. Naskrobię rozpoczęcie wieczorem. Jakaś konkretna koncepcja na rozpoczęcie wątku?]
    Lasse

    OdpowiedzUsuń
  23. Mimowolnie przymyka oczy gdy gorący oddech drażni jego ucho, Ruar wie co robi, wie jak robić by Iwo poddawał się grzecznie. Carter nigdy nie sądził, że natrafi na taką osobę, to on był zawsze górą, aż nagle nawinął się taki oto i niszczył wszystko. Co o zgrozo wcale nie powodowało niezadowolenia u mężczyzny.
    Zsuwa dłoń z karku mężczyzny na jego tors, gdzie opiera już obie dłonie.
    - Nie rozpędzaj się tak, upodlenie nie wchodzi w grę - stara się stawić jawny opór co swoją drogą jest dość ciężkie gdy jest się zamknięty między ścianą, a seksownym ciałem faceta.- Hm, czemu gdy byliśmy dzieciakami, nie było takich gorących dyrektorów? - pyta nagle.

    OdpowiedzUsuń
  24. ­­Vincent ciekawsko rozgląda się wszędzie. Nieczęsto miał okazję być w tej części Toronto, a do tego jeszcze zaraz zobaczy mieszkanie dyrektora. Żyć, nie umierać normalnie.
    Grzecznie wchodzi do mieszkania i rozgląda się z jeszcze większą uwagą. Wnętrze jest ładnie urządzone i przede wszystkim przestronne. Co prawda, Vinnie jest trochę nie zadowolony. Nie ma nic, co mogłoby mieć coś wspólnego z przeszłością dyrektora. A to wstręciuch. Naprawdę jest wstrętny.
    - Dobrze - kiwa głową. Zdejmuje kurtkę i wiesza ją na oparciu krzesła. Kiedy Ruar kończy pić, sam się częstuje. Trochę zaschło mu w gardle.
    - Jestem Vinnie - uśmiecha się. Wypadałoby się przedstawić. Ciekawe, czy to w jakikolwiek sposób odświeży dyrektorowi pamięć?

    Vinnie

    OdpowiedzUsuń
  25. Świetnie, segregowanie dokumentów. Zadanie nie należało do trudnych, ale wydawało się być nużące. W dodatku, jeśli każe sobie pomóc, to już w ogóle musi być tego pełno. Cholera jasna.
    Uśmiechnął się, kiedy dyrektor podał mu kask. Nie znał się na samochodach ani na motorach. Nie kręciło go to i jakoś nie jarał się jak większość uczących się tutaj chłopaków różnymi modelami. Maszyna wyglądała fajnie i była szybka? Wspaniale, kupuje.
    Założył kask, zapinając go pod brodą. Dawno nie jechał. Generalnie ufał mężczyźnie, że nie zostaną za chwilę dawcami organów. O ile coś z nich zostanie, co ewentualnie można by przeszczepić potrzebującym.
    Usiadł z tyłu, poprawiając paski plecaka, żeby mu nie przeszkadzał. No, czuł się zajebiście, siedząc na takiej maszynie.

    Jay

    OdpowiedzUsuń
  26. Odbiera od niego kubek również bez słowa, kiwając jedynie głową w podzięce. Ma ochotę czym prędzej się stąd ulotnić, jednak nogi zdecydowanie odmawiają mu posłuszeństwa. Czuje się cholernie spięty, wręcz sparaliżowany, kiedy wreszcie ma możliwość przebywania z Ruarem w jednym pomieszczeniu po tak długim czasie nieuzasadnionego milczenia. Ciśnie mu się na usta ogrom pytań, jednak dusi w sobie je wszystkie, bo jeszcze nie czuje się zdesperowany na tyle, by atakować go swoimi dociekaniami, wywodami i żalem. Zamiast tego stara się skupić całą swoją uwagę na kubku z parującą kawą i dzięki temu nie dostrzega poddenerwowania u mężczyzny. Na jego słowa ponownie kiwa głową i wymrukuje pod nosem ciche mhm i znów nastaje milczenie. Wreszcie z trudem podnosi wzrok na jego twarz i nim się odzywa, musi sprzedać sobie mentalnego kopniaka, by nie widzieć w nim swojego faceta, a kogoś, kto opuścił go bez słów wyjaśnienia.
    - Co u ciebie? - pyta wreszcie, burząc tę niekomfortową ciszę.

    OdpowiedzUsuń
  27. W życiu faktycznie nie wiele było osób, którym dobrowolnie dał się zdominować, a nawet gdy brutalnością próbowali być górą, nie dawał się łatwo. Na palcach jednej ręki mógł takie jednostki zliczyć i zwykle kończylo sie to na jednym razie, lecz z Ruar'em było inaczej. Carter nie umiał powiedzieć czemu w tym przypadku było inaczej, co takiego ten typ mial w sobie. Coś musiał na pewno.
    Gdy czuje kolano napierające na ukrytego za materiałem penisa, nerwowo porusza się jakby starał odsunąć. Wie dobrze, że nie ma szansy uwolnić się z pułapki, którą w istocie stworzył Ruar.
    - W sumie niby żadne, chyba, ze miałbym szansę trafić na bardziej gorącego dyrektora - wilgotny język sunący po szczęce, rozkojarza go skutecznie, więc nie ciągnie już tematu. Dotyka jego ciała, przypomina sobie każdą krzywiznę to co wydaje się znać. Czując coraz śmielsze poczynania mężczyzny, stara się go zatrzymać.- Zmieńmy miejsce, bycie rżniętym na szkolnym korytarzu to nie jest moja marzenie - prycha. Nie chce tego tutaj, potrzebuje wyrwać się z miejsca, którego nie znosi w pewnym sensie.

    OdpowiedzUsuń
  28. ­­Dobrze, że Vincent nie słyszał tych myśli. Zrobiłoby mu się smutno. On lubił wypowiadać imię kochanka w trakcie seksu i zawsze kojarzył owe imiona z konkretnymi doznaniami.
    Rudzielec postanawia, że się nie zdradzi, że wie, kim mężczyzna jest. I tak to wyjdzie na jaw, ale trudno.
    - Swoim zachowaniem - powiedział, po czym uśmiechnął się do mężczyzny zaczepnie. Miał wielką ochotę, aby mu obciągnąć. Ciekawe, czy dostanie na to pozwolenie?
    Podszedł do mężczyzny, po czym ułożył dłonie na jego umięśnionym brzuchu. Już mu się podobało. Spokojnie zjechał dłońmi niżej i ścisnął lekko przyrodzenie mężczyzny.

    Vinnie

    OdpowiedzUsuń
  29. Pojechał razem z nim, innego wyboru nie miał, tak właściwie. Znaczy miał, dobra, ale nie chciał wracać do nudnej szkoły i do nudnych lekcji i do nudnych zadań domowych. Są pewne granice i tak dalej. Może przesadzał, ale był tylko nastolatkiem, który uważał, że jest geniuszem fizycznym.
    Poszedł za nim do windy i nie odzywał się. Oparł się o ściankę, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. Obserwował ekranik, wyświetlający kolejne piętra. No, dyrektor się nieźle urządził; okolica nie wyglądała na złą, mieszkał na wysokim piętrze, winda też była całkiem w porządku, żadnych napisów i tak dalej. Mógłby mu nawet zazdrościć.
    Wszedł za nim, ściągnął buty, plecak, kurtkę. Poszedł dalej i uśmiechnął się lekko. Ładnie tu miał, chociaż wiało chłodem.
    Spojrzał na niego i otworzył usta, żeby coś powiedzieć, kiedy mężczyzna skutecznie mu to uniemożliwił. O matko kochana, pan dyrektor doskonale wiedział, co ma zrobić z biednym Jasonem, aby ten był jego.
    - Ale panie dyrektorze… mieliśmy segregować dokumenty… - zaczął cicho, patrząc mu w oczy. – Jak mógł mnie pan tak po prostu okłamać… - zamruczał, przymykając oczy. To było zdecydowanie lepsze, niż żmudna robota, która dla niego nie miała żadnego sensu, bo on tu nie miał nic do powiedzenia. Wizyta w mieszkaniu pana Crawforda mogła się okazać bardzo przyjemną i pozostawić po sobie miłe wspomnienie.

    Jay

    OdpowiedzUsuń
  30. [Wpadłam na głupi pomysł Pornuś... xDDD Nakręcenie dyrcia pod prysznicem *.*]

    OdpowiedzUsuń
  31. To jasne, że nie spodziewa się usłyszeć niczego szczegółowego. Zna Ruara zbyt dobrze, by nie łudzić się na jego wylewność w jakiejkolwiek kwestii. Tak więc słowa, które padają jako pierwsze są dla Louisa jawnym potwierdzeniem tego, że Crawford nic a nic się nie zmienił. Jednak to, co dzieje się sekundę później, kompletnie zbija go z tropu i niszczy tamten pozorny spokój, jaki starał się utrzymać.
    Nie walczy, nie próbuje się wyrwać i nie ma odwagi, by patrzeć mu prosto w oczy. Przyjmuje każde słowo, które boleśnie wbija mu się w umysł i rujnuje dotychczasowe postępy, a kiedy zostaje puszczony ma wrażenie, że jeszcze chwila, a nogi się pod nim ugną. Ręce zaczynają mu drżeć, co nie zwiastuje niczego dobrego i wtedy odważa się przemówić, choć dobrze wie, że to nie jest odpowiedni moment na tego typu rozmowę.
    - Ja na ciebie czekałem, Ruar - wypowiada łamiącym się głosem i odstawia kubek na blat, z obawy, że zwyczajnie go upuści. - Dzwoniłem codziennie, ale najwyraźniej nie chciałeś kontaktu, skoro zmieniłeś numer - kontynuuje i nie myśli już o tym, że lepiej byłoby po prostu zamilknąć. Nadal nie podnosi wzroku. - W końcu odpuściłem, to chyba normalne. - Mimo kotłujących się w nim emocji, stara się nie rozkleić i póki co nieźle mu to idzie. Zdradzają go jedynie drżące dłonie oraz głos.

    OdpowiedzUsuń
  32. [Szantażował? *.* Kuszące nie powiem xD Myślałam o puszczeniu na jakimś apelu czy coś przy całej szkole ale... szantaż też jest kuszący :P]

    OdpowiedzUsuń
  33. [Aż tak? Bez żadnego ostrzeżenia? Wywalenie na łeb i szyję? No nie... to muszę pokombinować z tym szantażem. Tylko co on by mógł od dyrcia chcieć... dzisiaj przychodzą mi do głowy same zboczone rzeczy...]

    OdpowiedzUsuń
  34. [No to jemu szantaż nic nie pomoże. Dobra... pomyślę nad szantażem śniąc. Żeby jakoś nudno nie było... a może zadanie dla dyrcia? hm hm dobra, moje szare komórki rozruszam i jutro coś zaproponuję :) ]

    OdpowiedzUsuń
  35. [Dzień dobry :) Dziękuję za wpis pod kartą. Niestety jednak nie mam pomysłu na wątek, więc chyba zakończę na przywitaniu]

    Cecil

    OdpowiedzUsuń
  36. [Witam! Z tej strony urocze stworzonko - Ivan, który od zawsze nie radził sobie z matematyką, bo wolał biologię i nauki humanistyczne. Wstydzi się innych uczniów, dlatego postanawia przyjść do nauczyciela i zapytać o korepetycje. Co ty na to?]
    Ivan

    OdpowiedzUsuń