niedziela, 23 listopada 2014

[KP] Lay me down,





Louis Tyler
28 lat, ten od sztuki muzycznej


♦ metr siedemdziesiąt wzrostu ♦ błękitne oczy, w których podobno można utonąć ♦ przewlekła depresja ♦ gitara jako jedyna kobieta w jego życiu ♦ czarny, bezimienny kocur w mieszkaniu ♦ szuflada po brzegi wypełniona wierszami i tekstami piosenek ♦ 



Umiera każdego dnia na nowo i jak na ironię – właśnie to go trzyma, to jest sensem. Poranki wyglądają zawsze tak samo: kawa, papieros, prysznic. Na to trzecie nierzadko nie ma siły, więc pije i pali w łóżku i nic dziwnego, że dni zlewają się w jeden.
Rozpamiętuje każdą życiową klęskę i nie pozwala ranom się zabliźnić. Wciąż słyszy trzask drzwi i ma wrażenie, że ściany trzęsą się od zbyt głośnego krzyku, choć w mieszkaniu przebywa sam. Gubi się w swoich wspomnieniach, rzeczywistość miesza mu się z wyobraźnią i wystarczy, że spojrzy na dywan przy łóżku, na którym leży i widzi martwego mężczyznę – prawdopodobnie jedynego, który go kochał.
Jednak nadchodzi pewien przełom, kiedy Louis mówi sobie: dość, musisz zebrać się do kupy. I choć z początku nie daje wiary własnym słowom, to coś zaczyna się dziać. Wreszcie pozytywy. Remontuje mieszkanie, wyrzuca dywan, przygarnia kota, mobilizuje się do poszukania dla siebie odpowiedniej pracy i powoli wychodzi na prostą. Do czasu. Otóż los stawia mu na drodze mężczyznę, któremu dawno temu oddał całą swoją duszę bez możliwości jej odzyskania. Co gorsza – musi mierzyć się ze swoją słabością każdego dnia, skoro pracują w tym samym miejscu. I dociera do niego przykry fakt, że wcale się nie pozbierał. Facet wciąż jest dla niego wszystkim, pomimo krzywd i każdej niedoskonałości z jakich się składa – dla Louisa nadal jest idealny.

16 komentarzy:

  1. [Interesująca postać :3]
    Lesse

    OdpowiedzUsuń
  2. [Dziękuję za powitanie :) Interesujący pan artysta ze złamanym sercem :( ]

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie zauważa go przez pierwszych kilka dni. Przemyka przez korytarze jak do tej pory, uśmiechając się do znajomych z grona pedagogicznego, jego jakoś omijając wzrokiem. Przynajmniej do momentu, w którym nie pojawia się w pokoju nauczycielskim po kawę. Maszyna w jego gabinecie się zepsuła i decyduje się własnoręcznie zaparzyć sobie kubek gdzieś indziej. I właśnie tam trafia na niego. Są sami. Wszyscy inni muszą akurat prowadzić lekcje. Przełyka głośno ślinę i próbuje zrozumieć, co ten konkretny człowiek robi naprzeciw niego. A potem przypomina sobie ostatnio podpisywane papiery. Przypomina sobie własne rozgoryczenie. Przypomina sobie nieuwagę i pośpiech. Czyżby faktycznie go zatrudnił? Gorzki humor i ironia sytuacji dopadają go niespodziewanie i całkowicie nieadekwatnie do sytuacji parska śmiechem, zakrywając usta dłonią. Uspokaja się po kilku sekundach i jak gdyby nigdy nic, podchodzi do ekspresu i nalewa sobie kawy do jednego ze stojących obok kubków. Kątem oka spogląda na mężczyznę.
    - Dawno nie widziałeś fryzjera, co Tyler? - pyta szorstko, zupełnie nie wiedząc jak ustosunkować się do jego obecności. Bycie palantem pozostaje więc jedyną opcją, która może wyjść mu poprawnie.
    Ruar

    OdpowiedzUsuń
  4. [Bardzo interesująca postać. Niestety ma nieprzyjemny bagaż doświadczeń. I kolejny palacz ♥ Vinnie chętnie uleczy jego złamane serduszko swoim entuzjazmem. Po południu zaczepię twojego przystojniaka :)]

    Vinnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bierze drugi kubek, nalewa do niego gorącej jeszcze kawy, po czym wciska mi ją do ręki bez choćby jednego słowa. Pierwszy szok po ponownym zobaczeniu swojego byłego partnera powoli mija, a na jego miejscu pojawia się chora fascynacja i ciekawość. Pod pewnymi względami to przecież wina Luisa, że wyjechał z kraju i musiał się ukrywać. Oczywiście, ten nie mógł o tym wiedzieć, nie mógł być świadomy tego, co zdarzyło sie przed laty. Poza tym, wypełnia go złość. Przypomina sobie dokładnie widok Tylera i tamtego mężczyzny, przez co mimowolnie zacisma dłoń w pięść, drugą niemal niszcząc szklankę. Musi odłożyć ją na stół, zeby nie zrobić sobie krzywdy, choć nie jest do końca pewien czy czasem tego właśnie teraz nie potrzebuje.
    - Uważaj na język, jest gorąca -wyrzuca z siebie gorzko.

    OdpowiedzUsuń
  6. Vinnie bardzo cieszył się, że zapisał się na zajęcia sztuki muzycznej. Może nie był w tym idealny, ale granie na instrumentach dość mu wychodziło. Nie fałszował na pianinie i umiał grać na skrzypcach. Jednak, to nie było najważniejsze. Liczył się przystojny nauczyciel. Rudzielec już dawno stwierdził, że jednym ważnym kryterium przy zatrudnianiu w tej placówce pracowników musiał być ich wygląd.
    Vincenta fascynował nauczyciel tego przedmiotu, ponieważ był dość tajemniczy. A chłopak chciał poznać te tajemnice. Może to z tego powodu jest on taki smutny? Kto wie?
    - Czy pomógłby mi pan profesor z fragmentem utworu? -zaczepił nauczyciela na przerwie. To wcale nie było czyste kłamstwo. Naprawdę miał kłopot z jednym przejściem. Przy okazji znalazł się idealny pretekst, by trochę porozmawiać.

    Vinnie

    OdpowiedzUsuń
  7. Te trzy słowa są zawleczką granatu. Jak po tylu latach można zadać tak paskudnie oczywiste, a jednocześnie idiotyczne pytanie? Czy to nie brutalne, skoro odpowiedź nie powinna być szczegółowa, gdy z góry narzucone jest, że musi być dobrze? Ruar tak to odbiera i przez moment rozumie to, mało tego, nawet cieszy się, że ten nie dopytuje o szczegóły. Dopiero po chwili, gdy dociera do niego całość, pozwala sobie na pełne złośliwości prychnięcie. Mieć czelność pytać, co u niego, po tym jak zdradził go z kimś innym, pozwolił mu z nim zamieszkać, całkowicie zapominając o jego obecności?
    - A co ma być? - pyta chłodno, wylewając kawę do zlewu. Traci chęci do czegokolwiek. Złość jednak pozostaje, przez co szybkim ruchem pozwala swojej dłoni wystrzelić w kierunku gardła mężczyzny i zacisnąć palce na kołnierzu koszuli. - Czego się, kurwa, spodziewałeś przyjeżdżając tutaj? - Prycha na samo przypuszczenie odpowiedzi, po czym dodaje już od niechcenia, niemal z obrzydzeniem. - Masz czelność pytać, co u mnie, ale nie zainteresowało Cię to pieprzone trzy lata temu, co? - Kręci z niedowierzaniem głową i puszcza go, wsuwając ręce do kieszeni. - Wiesz? Jesteś po prostu żałosny.
    Ruar

    OdpowiedzUsuń
  8. [Witam się ładnie z fanfarami i w ogóle~ Louis wydaje się być smutny i do tego ma kota przy czym jest utalentowany. Myślę, iż Gabriel miałby dzięki niemu z kim pogadać albo podumać c: (Art skradł moją duszę ;w;)]

    Gabriel

    OdpowiedzUsuń
  9. [W takim wypadku, gdzie i jak to wszystko zaczniemy?~ Mi to naprawdę obojętnie - dostosuję się do wszystkiego c:]

    Gabriel

    OdpowiedzUsuń
  10. Za każdym razem, gdy staje pod drzwiami sali z muzyki, jego serce na moment staje. Szczególnie wtedy, gdy wie, że on tam będzie. Że na niego czeka. Że poświęci mu czas, nawet więcej, niż powinien. I czuje to niemalże boleśnie, zdając sobie sprawę, że dla niego to nic specjalnego. Jest tylko jednym uczniem, jednym z wielu, i nie ma co szukać w nim czegokolwiek specjalnego. Świadomość o tym tylko boli bardziej.
    Bierze głębszy oddech, nim decyduje się w końcu wejść do sali. Decyduje się na lekki uśmiech, widząc go już w sali, a serce wykonuje obrót wokół własnej osi. Zaraz powiesi się na aorcie.
    - Dobry - rzuca, zamykając za sobą drzwi.

    Dorian

    OdpowiedzUsuń
  11. - Próbowałem się nauczyć Liebiesleid, ale mam problem. Kiedy gram ten utwór, to nie brzmi to dobrze. Nie wiem... Może brakuje mi zrozumienia tej muzyki? - zaczął Vincent. Z każdym słowem mówił coraz bardziej pewnie. Nie przepadał za przyznawaniem się, że nie pojmuje muzyki. Czasami po prostu jej nie czuł. Nie potrafił w niej dostrzec siebie. Wtedy, nawet jeśli grał dość poprawnie, utwór był pusty. To był tylko zlepek dźwięków, które powinny brzmieć ładnie, ale wcale tak nie było.
    Rudzielec spojrzał z nadzieją na profesora. Liczył, ze on mu pomoże.
    Vinnie

    OdpowiedzUsuń
  12. [Pomysł bomba~ Lou będzie jedyną osobą przy której Gabi czuje się o wiele pewniej i swobodniej. Mógł też Lou opowiedzieć o swoim życiu w Hiszpanii, o tym jak rodzina się go wyparła, o jego chorobie przez którą łyka małe białe tableteczki. Mógł też wspomnieć coś o tym, że "musi" się uśmiechać. c:]

    Dzisiejszy dzień mijał mu pod najróżniejszymi piosenkami. Oczywiście było tam mnóstwo w języku hiszpańskim i niewielka część w angielskim. Były takie które już słyszał, ale uwielbiał do nich wracać. Były takie które słyszał po raz pierwszy i starał się nadać im jakiś nowy sens. Po lekcjach siedział dłuższą chwilę w klasie, ze słuchawkami na uszach kompletnie oderwany od rzeczywistości która go otaczała. Gdy w końcu postanowił wstać, odtwarzacz przeskoczył już o jakieś trzy piosenki do przodu. Pochwycił torbę z kocią karmą po czym ruszył swoim zwyczajowym powolnym krokiem do parczku. Koty uwielbiały tam przebywać a że robiło się coraz zimniej to i przychodził tam coraz częściej. Poprawił szalik na szyi ze swoim charakterystycznym delikatnym uśmiechem. Gdy opuścił budynek szkoły, dojrzał dobrze znaną postać mężczyzny który także tutaj uczył i którego znał już jakiś czas. Jego uśmiech delikatnie się poszerzył, przestając na moment wymuszać ten grymas na swej twarzy. Z Lou właściwie potrafił przegadać całą noc, poczynając od bzdur na ważnych sprawach skończywszy. Trzeba przyznać, iż są dla siebie wsparciem już od jakiegoś dłuższego czasu. Gdy go dogonił, położył mu dłoń na ramieniu.
    - Hej nutko. - podniósł do góry torbę - Wybierzesz się ze mną do mych poddanych? - jego zielone tęczówki przez chwilę mu się przyglądały, by o chwili spojrzeć przed siebie gdy tylko stanął delikatnie przed nim. Jego głos posiadał charakterystyczny ciepły akcent. Zawsze wołał na Lou jakoś tak, aby powiązać go z muzyką. Zazwyczaj była to właśnie "nutka". Padały już przeróżne "ksywy", nawet klucz wiolinowy. Wszystko zależało od jego humoru i danej sytuacji. Kiedy był poważny, używał jego imienia i tak już zostało. Czekał na jego odpowiedź. Przecież nie będzie go ze sobą ciągał, jeżeli ma już na dzisiaj jakieś zajęcia. Jego uśmiech powoli powracał do swojej naturalnej i codziennej formy.

    Gabriel

    OdpowiedzUsuń
  13. Vincent też ocenia mężczyznę i próbuje się doszukać czegoś, co mogło oczarować jego brata i zawładnąć jego sercem. Mężczyzna jest przystojny, to fakt. Widocznie Dorian musiał go bardzo dobrze poznać.
    - Dziękuję - odpowiada, kiwając lekko głową. Idzie za nauczycielem posłusznie. Nie wie, jak z nim rozmawiać. A chciałby też poruszyć temat swojego brata. Jednak... Boi się tego, bo nie chce nieświadomie zepsuć ich relacji. Dorian by mu tego nigdy nie wybaczył.
    Kiedy są już w klasie, Vinnie wyciąga skrzypce i zaczyna grać. Idzie mu dość dobrze, ale w pewnym momencie dźwięki brzmią okropnie i przestaje.
    - Tutaj nie wiem, jak mam to grać - wzdycha.
    ­­Vinnie

    OdpowiedzUsuń
  14. [Witam również. Pan od muzyki - no wątek musi być, jak się tylko uporasz z zaległościami, to koniecznie zapraszam do mnie. Spróbuję do tego czasu już coś wymyślić. I nie, to nie ja jestem Yavanną z Klanu Płomienne Serce :) Nie byłam na żadnym klanie, moja blogowa historia nie sięga do tamtych czasów.]

    Cecil

    OdpowiedzUsuń