Od czasu tej dziwnej
rozmowy z Jasonem na basenie, Lukas naprawdę zaczął unikać ludzi.
O ile wcześniej po prostu ich nie zauważał i sam pozostawał
niezauważony, tak od tej chwili zaczął się chować przed światem.
Ponieważ niewielu było ludzi, którzy mogliby go szukać, nie było
to zbyt trudne. Nie przesiadywał w pokoju. Z jednej strony dlatego,
że to najbardziej oczywiste miejsce, jeśli kogoś szukasz w
internacie, a z drugiej dlatego, że wolał dać swojemu
współlokatorowi wolną przestrzeń, gdyby chciał się spotkać z
Vinniem. Nie sądził jednak, żeby koledzy spędzali czas tylko na
terenie szkoły. Obaj byli na to zbyt.. żywi. Taka wymówka była za
to wiarygodna, jeśli chciało się zniknąć wszystkim z oczu.
Część czasu spędzał
w bibliotece, gdzie chętnie się uczył. Nie było tam tłumów i
nikt nie zwracał na niego uwagi. Lukas z podwojoną energią
przyłożył się do nauki. Często jednak jego myśli gdzieś
odbiegały i zaczynał rysować. Potem z przerażeniem patrzył na
kartkę – przecież tam powinny być obliczenia!
Wreszcie ostatnim
miejscem i najlepszą możliwą kryjówką było małe pomieszczenie
na poziomie klas. Któregoś dnia, późnym popołudniem szedł
korytarzem zatopiony w swoich myślach. Nim się obejrzał, doszedł
do końca... i zauważył lekko uchylone drzwi. Nie przypominał
sobie, żeby kiedykolwiek miał zajęcia w tej klasie... niepewnie
zajrzał do środka. Od razu zorientował się w swojej pomyłce. To
nie była klasa, ale jakiś gabinet. Widocznie pomieszczenie nie było
potrzebne żadnemu z nauczycieli, więc stało puste i zamknięte.
Ale ktoś przyszedł po coś i zostawił drzwi otwarte. Lukas
prowadzony ciekawością wszedł do środka.
Gabinet nie był duży.
Mieścił się regał, zajmujący całą lewą ścianę, po
przeciwnej stronie stało biurko i fotel. Pod oknem zaś nieduży,
okrągły stoliczek i dwie pufy. Na półce leżało kilka książek.
Lukas z ciekawości podszedł bliżej. Spodziewał się poznać, do
kogo należał wcześniej gabinet. Niestety - zawiódł się. Była
to kilkutomowa encyklopedia w kiepskim stanie. Większość kartek
była pognieciona, strony pożółkły, a obrazki wyblakły. Zajrzał
do szuflad w biurku, ale znalazł tylko kurz i kilka pająków,
którym zakłócił spokojny sen. Wyjrzał przez okno. Widok był
taki sam, jak ze wszystkich okien z tej strony korytarza. Nic
niezwykłego. Całe pomieszczenie wyglądało naprawdę smutno. Takie
opuszczone i zapomniane...
Zauważył, że drzwi
można zamknąć na zasuwkę od środka. Uśmiechnął się do siebie.
Gdyby tak trochę odkurzyć... Rozejrzał się nerwowo po
pomieszczeniu. Zaczął sprzątać. Może to nie było najmądrzejsze,
ponieważ w ten sposób gabinet nie wyglądał już na tak bardzo
opuszczony, ale... chyba ktoś czasem sprząta tę szkołę, więc
można przypuszczać, że i tutaj czasem ktoś mopem po podłodze
przejedzie, prawda?
Następnego dnia Lukas
znowu tam poszedł, ale już z książkami. Po kilku dniach gabinet
stał się jego ukochaną kryjówką. Nikt nie podejrzewał, że może
siedzieć w takim miejscu. Raz czy dwa, ktoś próbował wejść, ale
skoro drzwi były zamknięte, odchodził i nie wracał. Możliwe, że
Lukas nie był jedynym uczniem, który odkrył to miejsce, ale z
pewnością był tym, który je sobie przywłaszczył. Kiedy tylko
chciał w spokoju poczytać lub pouczyć się, znikał w nim i nie
wychodził przez kilka godzin. Wypracował w sobie odruch
sprawdzania, czy nikt go nie widzi, przed wejściem do swojej jam.
Miał tam niezwykłą ciszę i spokój.
Tak upłynął tydzień
czy dwa.
Pewnego popołudnia,
zwykle milczący telefon ,Lukasa zaczął wibrować jak oszalały i
odtwarzać wciąż ten sam fragment piosenki. Chłopak nie od razu
zorientował się, o co chodzi. Wreszcie jednak podniósł komórkę
i westchnął cicho.
- Tak, mamo?
Telefon od rodziców nie
był dla Lukasa czymś częstym. Nie dlatego, że rodzina za nim nie
tęskniła, choć i to nie było jakoś szczególnie oczywiste, ale
dlatego, że dorośli, znając cichy charakter syna, woleli wysyłać
mu esemesy, na które przynajmniej odpowiadał pełnymi zdaniami, a
nie półsłówkami.
Ta rozmowa też nie była
długa... a przynajmniej rozmowa z matką, która radośnie
obwieściła Lukasowi, że już nie będzie jedynakiem. Po osiemnastu
latach przestanie być jedynym dzieckiem swoich rodziców! Wiadomość
spowodowała, że przez chwilę nie docierało do niego paplanie
rodzicielki. Miał ochotę zapytać, czy przypadkiem nie są na to za
starzy, ale po namyśle stwierdził, że chyba nie... W końcu jego
mieli dość wcześnie... jego mama ma pewnie koło czterdziestki...
może trochę mniej? Będzie miał rodzeństwo. Brata albo siostrę...
Jeszcze nie otrząsnął
się z szoku, kiedy do telefonu podszedł jego ojciec. Mężczyzna
zaczął rozmowę w zupełnie innym tonie. Przede wszystkim przypomniał mu o jego obowiązkach, o tym, że powinien przykładać
się do nauki, w szczególności teraz. Z jednej strony dlatego, że
nie należy martwić i denerwować ciężarnej, a z drugiej dlatego,
że będzie starszym bratem, wzorem. Że, kiedy przejmie firmę,
będzie odpowiedzialny za dobry status rodziny i przyszłość
rodzeństwa... zaraz... rodzeństwa? Jakiego rodzeństwa? Miało być
jedno. Dziecko, sztuk jedna. Jakiego rodzeństwa? Co to?! Pakiet?!
Weź jedno, dostaniesz drugie gratis?! Lukas spanikował. Po
skończonej rozmowie przez dobrą godzinę chodził w kółko po
pokoju i próbował zaakceptować rewelacje. Przyszło mu to z trudem
i odbiło się na jego zachowaniu...
Lukas wziął do siebie
wszystkie prośby i polecenia ojca. Odłożył na bok ołówek. Na
szczęście wcześniej pokończył wszystkie obiecane rysunki i
obrazki, więc nie miał wyrzutów sumienia, że nie spełni
obietnic. Od rozmowy w ogóle nie rysował. Znowu zaczął więcej
czasu spędzać w bibliotece. Odsunął też od siebie ukochane
powieści, a przysunął podręczniki. Nigdy nie był kujonem czy
nawet prymusem. Wolał fantasy albo kryminał od podręcznika do
biologii. Z dnia na dzień się to zmieniło. Tak jakby zamierzał
nadrobić cały stracony materiał jeszcze przed końcem semestru. A
w tym wszystkim zupełnie przestał zauważać ludzi. Dziwnie przy
tym zbladł i przygasł, na tyle, ile to możliwe u człowieka, który
nigdy do najenergiczniejszych nie należał, a więcej czasu spędzał
w budynku niż na świeżym powietrzu.
Kiedy już wychodził na
spacer, do sklepu, czy... po prostu gdzieś, zwykle szedł ze
słuchawkami na uszach, wzrokiem pustym. Jakby tylko ciało
przesuwało się po znanych mu ścieżkach, a umysł poruszał się
po zupełnie innym świecie... albo siedział zamknięty w
bibliotece.
Nic dziwnego, że nie
zauważył samochodu, który wyjechał zza zakrętu. Nic dziwnego, że
nie odskoczył. Nic dziwnego, że dopiero zderzenie z maską,
przywróciło go światu. Zdziwienie było silniejsze od adrenaliny
czy bólu. „Gdzie jestem?” i „co się stało?” to jedyne
pytania jakie miał. Większość ludzi po wypadku zupełnie traci
nad sobą panowanie.Adrenalina nimi rządzi i myślenie staje się
jednotorowe. A Luke... wreszcie zaczął zauważać otoczenie.
Zapamiętał przerażonego kierowcę, który wypadł, żeby
sprawdzić, co z chłopakiem, kobietę, która zadzwoniła po
karetkę, ratowników, wreszcie lekarza w szpitalu, nauczyciela,
który przyszedł go odebrać po badaniach. Na szczęście nic
wielkiego się nie stało. Samochód nie był rozpędzony. Gdyby nie
niefortunny upadek, skończyłoby się tylko kilkoma siniakami i
potłuczonymi mięśniami. Niestety złamał sobie rękę i od łokcia
po nadgarstek została unieruchomiona. Gips miał nosić przed dwa
tygodnie. Widać, że obrażenia nie były wielkie, ale dokuczliwe.
Brak prawej ręki, oznaczał dla Lukasa niemożność pisania i
wykonywania wielu podstawowych czynności. Czuł, że czekają go
długie dni męki i udręki. A najbardziej niepokoił się tym, jak
zareagują na wszystko rodzice. Wybłagał nauczyciela, żeby mógł
sam poinformować o tym rodzinę. Dzięki temu była szansa, że o
sprawie dowie się tylko jego ojciec, a mamę uświadomią dopiero..
kiedy Lukas będzie zdrowy i cały.
Jonhson nie czekał z
niecierpliwością na powrót do internatu. Cieszył się tylko, że
będzie mógł położyć się we własnym łóżku. Nauczyciel
zapowiedział mu, że będzie zwolniony z zajęć przez trzy dni,
żeby mógł dojść do siebie. Potem był weekend, więc w sumie
czekało go pięć dni sam na sam z gipsem. Nie były to zbyt
optymistyczne plany...
[Wiem, że notka nie
porywa i jest raczej sucha. Przyznam, że miałam ochotę zabić
Lukasa na jej końcu, ale się powstrzymałam... Może przynajmniej stanie się jakąś bazą do nowych wątków? Byłoby miło :)]